Jestem przyjaźnie nastawionym do świata 21-latkiem. Nienawidzę ludzi.

Ten o zaufaniu

Dzisiaj wchodząc na forumowisko zauważyłem, że mam nową prywatną wiadomość. Okazało się, że jedna z czytelniczek bloga zwróciła się do mnie o ocenę jej sytuacji. Po odpisaniu jej natchnęło mnie to do napisania nowego posta.

O czym? O zaufaniu w związku. Dziwi mnie, że ludzie są w związkach, w których non stop szlajają się podejrzenia/oskarżenia i ciągły stres czy to drugie nic nie odwinie. Czy taki związek nie jest męczący? Sam, wydaje mi się, że nie potrafiłbym w czymś takim tkwić. Uważam, że właśnie podstawą powinien być spokój o uczucia/postępowanie partnera. Rozmyślając nad problemem owej koleżanki doszedłem do wniosku, że po pierwsze ludzie za szybko decydują się na bycie razem, pewnie ze strachu o wpasowanie się do popularnej ostatnio “friendzone”, pomijając lub maksymalnie skracając fazę poznawania się. Wiedzcie, że jeśli już się jest w związku to tak naprawdę średnio się poznajemy do momentu, w którym zamieszkamy razem. Dlaczego? Bo jeśli dwoje ludzi randkuje, to głównie polega na rozmowie i właśnie na zdobywaniu wiedzy o drugiej osobie. Znając kogoś dobrze, o wiele łatwiej mu zaufać. Kiedy dwoje ludzi decyduje się na związek to rozmowy praktycznie zostają zawieszone na długi okres, a para cieszy się, z każdej wspólnej chwili, w której mogą splątać języki, a szczerze powiedziawszy wymiana śliny średnio pomaga w poznaniu osobowości drugiego człowieka, a jak można darzyć kogoś dużym pokładem wiary tak naprawdę niewiele o nim wiedząc?

Druga sprawa to ludzie nie tylko w związkach, ale też w relacjach z przyjaciółmi, rodziną często nie potrafią budować więzi, których fundamentem jest zaufanie. Dlaczego? Każdy jak jeden mąż twierdzi, że “moje zaufanie trzeba zdobyć” – jedni faktycznie są mało ufni, a inni po prostu pieprzą  trzy po trzy. Tak czy siak z moich obserwacji wynika, że jest dokładnie odwrotnie. Żeby fundamenty wylać zaufaniem trzeba to zaufanie najpierw wobec drugiej osoby okazać – to zawsze wraca. Poza tym nawet będąc skończonym kutasem/suką o wiele trudniej jest zranić kogoś, kto nam ufa, komu ufamy my, choćby ze względu na wyrzuty sumienia, które w takich przypadkach są 2x większe.

Pozostaje też oczywiście kwestia normalnej zazdrości. Generalnie zazdrość jako taka, że np. facet obejrzał się za inną laską itd. nie wynika wcale z tego, że to było jakieś dziwne zachowanie faceta – przecież mężczyźni non stop gapią się na kobiece tyłki! W porażającej większości przypadków, to uczucie występuje, bo w porównaniu z osobą, o którą jesteśmy zazdrośni, wydaje nam się, że wypadamy słabo. Tak więc brak zaufania w dużej mierze bierze się też z własnych kompleksów i niedowartościowania. Trochę mi łatwiej to wszystko pokonać, bo jestem narcyzem i egocentrykiem, i tak naprawdę nie znam za dobrze uczucia zazdrości. Tak czy siak ludzie, chcecie być pewni waszego partnera? Bądźcie pewni siebie!

——-

Zainteresowanych moim blogiem zapraszam do subskrybcji. Gwarantuję ZERO SPAMU oprócz e-maili informujących, o pojawieniu się nowego posta. W każdej chwili z subskrybcji można zrezygnować:

Follow button - prawy dolny róg

One response

  1. Beorn

    Sam ostatnio zauważyłem, że dziewczyny/kobiety nie mają w stosunku do siebie żadnego szacunku, same traktują się jak szmaty, cholernie mnie to irytuje. Niby jest to ich sprawa, ale zastanawiam się, jak tak można. Dobra, koniec dygresji, a jeśli chodzi o zaufanie w związku to sam byłem z dziewczyną, która była o wszystko cholernie zazdrosna, i nie wytrzymałem, ciężka sprawa, ale w sumie to nie miało szans powodzenia, jestem w zbyt dużym stopniu cholerykiem, na dodatek bojącym się ludzi.

    December 15, 2011 at 10:12 pm

Leave a comment