Jestem przyjaźnie nastawionym do świata 21-latkiem. Nienawidzę ludzi.

Zmęczenie materiału

Dzisiejszy post, będzie trochę marudzeniem EMO chłopca. Co prawda nie mam zamiaru się ciąć z powodu ostatnich zajść w moim życiu jednak czuję, że mój świat nie wygląda tak jak bym chciał. Co skłoniło mnie do tego napisania tych wypocin? Świadomość, że podobnie do mnie czuje się pewnie bardzo dużo ludzi, a nic z tym nie robimy. Pierwszą rzeczą, która mnie przybija są studia. Studiuję informatykę – z tym też wiążę karierę zawodową, ba – kariera zawodowa już się rozpoczęła, bo od roku pracuję jako programista na etacie, a moi szefowie są zadowoleni z mojej pracy. Dlaczego więc uczelnia jest powodem moich problemów? Uczą tam bzdur – co szczególnie mnie boli jak prowadzący mówią “pójdziecie do pracy to zobaczycie”. Naprawdę często muszę gryźć się w język, żeby nie powiedzieć “gówno prawda, praca jest 500x mniej stresująca niż zajęcia z chorymi z niespełnionych ambicji prowadzącymi”. Nie twierdze, że wszystko to bzdury, ale uwierzcie mi… jest naprawdę wiele zbędnych przedmiotów (nie mających nic wspólnego z pracą zawodową) , które są utrzymywane tylko po to, by ekipa profesorów, którzy mają niezłe plecy we władzach uczelni mieli ciepłe posady (i powiedział mi to po cichu opiekun naszego koła naukowego, który również takie plecy ma). Irytuje mnie podejście uczelni do studenta – przesiąknięte komuną, w którym to student jest dla uczelni, a nie odwrotnie. Przecież płacę podatki, więc płacę za studia – dlaczego do cholery jasnej jestem traktowany wszędzie jak przestępca w instytucji, w której zostawiam kupę zarobionych przez siebie pieniędzy? (pominę jeszcze urząd skarbowy…). Przez jakiś czas myślałem nad uczelnią prywatną – ale realia w Polsce są takie, że większość takich uczelni i tak prowadzi program narzucony przez ministerstwo, poziom nauczania jest niski, a zdawalność wysoka – skoro mam więc płacić za kiepskie wykształcenie i kiepski prestiż, nie ma to najmniejszego sensu. Tak bardzo chciałbym, żeby studia były płatne, uczelnie prywatne, a program nauczania narzucał rynek pracy, a nie paru jajogłowych w stolicy.

Idąc dalej – nie podoba mi się życie w Polsce. Ludzie, kurwa, czemu tu się nikt do siebie nie uśmiecha? Idzie sobie człowiek ulicą, zauważa osobę, która wyda mu się sympatyczna, uśmiechnie się w odpowiedzi dostanie “o, pedał”, nawet jeżeli nie na głos to większość ludzi tak myśli. Denerwuje mnie wszechobecna bieda – wydaje mi się, że to ona własnie rodzi tą zawiść. Denerwują mnie stare, szare budynki … generalnie rzygać mi się chce. Prawie przestałem wychodzić na dwór jeśli nie mam celu. Nie przepadam za pogodą w naszym kraju. Przy temperaturze <5*C czuję się jak na Syberii, no ale to już niczyja wina – po prostu tak mam.

Jestem zmęczony studiowaniem i pracowaniem na prawie cały etat jednocześnie. Zawalam często uczelnię przez to, że muszę być w pracy, a wykład nie jest obowiązkowy. Jednak świadomość tego, że w pracy uczę się 3x tyle co na wykładzie i jeszcze mi za to płacą jakoś nie pozwala mi ustawić odwrotnej hierarchii.  Niby śpię codziennie po 7-8h, a wstaję zmęczony i za karę, bo wiem, że ten dzień nie będzie się różnił niczym od poprzedniego.

OK – pomarudziłem. Teraz co mnie tak NAPRAWDĘ denerwuje – moja bezczynność. To, że nie robię nic, żeby było lepiej. Nie ukrywam, że trochę hamuje mnie moja dziewczyna – wyjechałbym już dawno gdyby chciała jechać ze mną… dlaczego nie wyprowadzić się na Karaiby i rozwozić pizze ? Byłbym 300 razy bardziej szczęśliwy. Piękna pogoda, wieczne wakacje mnóstwo ludzi nastawionych na wypoczynek i zabawę.  Jednak nie ma co zwalać winy na kogoś innego – to ja się męczę, to ja powinienem zadbać, żeby sobie ulżyć, ale jakoś nie potrafię podjąć tak poważnego kroku.  Nie robię nic, bo jest mi wygodnie. Mam samochód, kobietę, pracę,  a moja kobieta ma mieszkanie. Czego chcieć więcej? … Uśmiechu.

Jesteście szczęśliwi?

4 responses

  1. Przyznam, że mam podobne odczucia. Chociaż może troche jednak się różnią. Na uczelnie chodze bardzo chętnie i uwazam że uczę się samych pożytecznych rzeczy, chociaż tak na prawde najwięcej pracy i nauki odwalam w domu metoda prób i błędów i zadań/zleceń narzuconych przez wykładowców lub znajomych, dla których robie różne grafiki itp.
    Denerwuje mnie ludzki brak zyczliwości, wieczne marudzenie na swój los. Szare budynki, znieczulica i bieda.

    Nie cierpię zgiełku miasta, i gdyby nie fakt że jestem młoda i jednak chce miec w ręku dochodowy fach to najchętnie uciekła bym w głusze, otoczyła sie górami i zwierzakami.

    Studia mam super, grafikę studiuję, ale pomimo że studiuję z przyjemnością nie jest to to z czym chciala bym bezpośrednio związac swoje życie i karierę. Jest to raczej zajęcie które pozwoli mi zarobić pieniądze i spełnić marzenie z którego mam nadzieje kiedys żyć 😛

    A co do studiów jeszcze. Generalnie ja akurat ucze się na uczelni wielu pożytecznych i fajnych rzeczy, płacę za to kupe kasy, ale denerwuje mnie fakt że są to studia w dużej mierze plastyczne, i ktoś narzuca mi sposób wykonania zadania, zawsze się temu buntuje 😛

    Mnie do szczęścia potrzebne sa dwa końce smyczy na jednym końcu ja na drugim mój pies, les jeizora góry i jeszcze troche miłości…. z reszta jakos sobie proadzić idzie 😉

    March 23, 2012 at 10:05 am

  2. ems

    Ejj nie narzekaj tylko ciesz się z tego co masz, a naprawdę masz wiele :). Mnóstwo osób na pewno Ci zazdrości.
    Ja się czesto uśmiecham jak idę ulicą(chodnikiem) często mnie ludzie zaczepiają, ale tak w dobrym sensie. Pytają co robie takiego, że jestem szczęśliwa, i czy ogólnie możliwe jest być szcześliwym w dzisiejszych czasach. Czasami to jest miłe 🙂
    Co do bezczynności też mnie denerwuje. Bo nie moge tego znieść. Musze siedzieć i zakuwać, a wszystko mnie omija. A chciałabym zrobić to i tamto, ale weź ;/

    May 21, 2012 at 9:25 pm

  3. Oniryczna

    Świadomość, że podobnie do Ciebie czuje się pewnie bardzo dużo ludzi zaczęła mnie martwić. Nie wiem, czy to mizantropia czy zwykła megalomania, ale rozrasta się jak chwasty. Jak mam być szczęśliwa wiedząc, że ludzie mnie nienawidzą? Przeczytałam ostatnio tę frazę tyle razy, że aż uśmiech sam znika z twarzy.
    Masz pracę – to już lepiej niż jakieś 12% polskiego społeczeństwa. A w dodatku szefowie zadowoleni… A później idziesz na uczelnię i… oho. „Uczą tam bzdur”… Nie mnie to oceniać, co Ciebie tam uczą. Ja też nie byłam zadowolona, kiedy musiałam uczyć się programowania, ale nauczyłam się, zdałam, jestem mądrzejsza. Oni też pracują, też mają szefów nad sobą, też muszą się starać, bo ich przedmioty „nie są przydatne”, muszą robić dobrą minę do złej gry. „Pójdziecie do pracy, to zobaczycie” – czasami niesfornie budujemy zdania. Zdolności jasnowidzenia zapewne nie posiada, więc pewnie miał na myśli zdanie „JA poszedłem do pracy i JA zobaczyłem”. I Ty, i on w takiej sytuacji macie SWOJĄ rację, każda utworzona na bazie WŁASNYCH doświadczeń. Nie potrafię oceniać, nie lubię i nie będę. Ale gdybym miała się kształcić tylko w ściśle określonym kierunku [i ani mi się śni uczyć się czego innego, niż muszę], jakie to by było ograniczające… Mnie raczej denerwuje to, że pewne rzeczy w szkole się narzuca. „Dlaczego Słowacki wzbudza w nas zachwyt i miłość? (…) Dlatego, panowie, że Słowacki wielkim poetą był! (…) Jak to nie zachwyca Gałkiewicza, jeśli tysiąc razy tłumaczyłem, że go zachwyca” – taki system nauczania. W gimnazjum – miałam napisać o tym, że świat jest piękny. Ja coś obróciłam i potraktowałam to jako pytanie. W rozprawce uzasadniłam wszystkie za i przeciw, doszło ostatecznie do tego, że piękny nie jest. Ze względu na taki wniosek, pracę musiałam napisać jeszcze raz… No niestety mój apel nic nie wniesie, czytania ze zrozumieniem dalej będą, tylko pytanie czy ze zrozumieniem ucznia czy autora…
    Pamiętaj tylko, że nie każdy ma możliwość taką, jak Ty… Ale zapomniałam, nienawidzisz ludzi. Oni po prostu się nie uśmiechają. No i tu punkt drugi. „Co krok można spotkać osoby zadowolone [z siebie], ale nigdzie nie widać wesołych”… Prawdopodobnie tak jest. Spróbowałam ostatnio się uśmiechać do przechodniów i faktycznie… Uśmiech chyba nas krępuje. Czasem nie możemy sobie poradzić z problemami, to pewnie jedna z przyczyn. Ale właśnie pomyślałam sobie o tym, jak uśmiech może stać się pozornym atakiem. Tak rzadko pojawia się na twarzach, że może aktualnie częściej utożsamiany jest z wyśmiewaniem… może stąd te „o, pedał”… Akcja – reakcja.
    Karaiby… jak je opisujesz to aż zastanawiam się, dlaczego wszyscy tam nie mieszkamy… Ale mam powody, by przypuszczać, że i tam coś Cię nieprzyjemnie zaskoczy. W końcu to nie utopia. A marudzić – to obowiązek Polaka 🙂
    Pozdriawiam Cię serdecznie 🙂

    PS: Respekt za programowanie…
    PS 2: Ten angielski jest wszędzie. Człowiek nie może normalnie skomentować…

    August 20, 2012 at 6:22 pm

  4. akson

    nie jestem szczęśliwa.Chociaż z drugiej strony ? Jak definiować szczęście ? 😉

    November 19, 2012 at 1:48 pm

Leave a comment