Jestem przyjaźnie nastawionym do świata 21-latkiem. Nienawidzę ludzi.

Buuuja! :)

Hm, dziś (wczoraj) wieczorem dostałem mail’a z informacją,że ktoś tu coś skomentował. Jakoś natchnęło mnie to do naskrobania paru słów i do postanowienia, że od dziś będę wrzucał tu choćby kilka zdań codziennie. 

Oglądacie lekkostronniczy na youtube? 🙂 A powinniście, bo program jest dobry. 

Od ostatniego wpisu w moim życiu trochę się zmieniło – przede wszystkim od maja do zeszłego tygodnia byłem bezrobotny. Skończył się projekt, który realizowałem w poprzedniej firmie, a przed następnym zażyczyłem sobie podwyżki i szefowie podziękowali za współpracę. Wydaje mi się jednak, że z dwóch powodów na dobre mi to wyszło. 

1. Wspólnie z kumplem napisaliśmy projekt, który będzie pierwszym projektem naszej firmy (na dniach mamy zamiar uzupełnić papiery)

2. Byłem na bardzo ciekawych wakacjach – wspólnie ze znajomymi zrobiliśmy sobie Eurotrip.  (Niemcy -> Holandia -> Francja -> Włochy). 

Od zeszłego tygodnia mam nową pracę (w tej samej branży), a zarobione pieniądze zamierzam zainwestować w swoją firmę. Średnio wierzę w wielki jej sukces, ale wydaje mi się, że jako student niczym nie ryzykuje, a zdobyte doświadczenie na pewno się przyda. Z drugiej strony też nie spisuję się na straty z góry, bo wtedy taka inwestycja byłaby po prostu głupotą.

Patrząc na statystyki mojego bloga największą uwagę przykuwał post o częstotliwosci uprawiania seksu – jeśli was to interesuje to nic się nie zmieniło. Po prostu się przyzwyczaiłem. Człowiek jak kocha jest zdolny do poświęceń. 

Opowiem wam historię. Mam przyjaciela. Znamy się od dziecka, a nasza przyjaźń zaczęła się w podstawówce, kiedy udało mi się z niego wyciągnąć jakąś osobistą (oczywiście jak na ten wiek SUPER-WAŻNĄ) pierdołę. Zdobyłem jego zaufanie, nie zawiodłem i wielokrotnie w przeciągu lat się wpieraliśmy, doradzaliśmy sobie i ogólnie każdy problem, który przydarzył się jednemu z nas rozpatrywaliśmy wspólnie. 

W gimnazjum mieliśmy ekipę, w której tylko my cokolwiek sobą reprezentowaliśmy – wiem, że być może nie powinno się w gimnazjum już spisywać ludzi na straty, ale jakoś to się sprawdziło. Tylko my poszliśmy na studia, tylko my nie mieliśmy jak dotąd problemów z prawem (piszę z prawem, a nie z policją, bo zdarzyło mi się być spisanym za piwo w miejscu publicznym :), jednak oni to grubszy kaliber). Pamiętam jego słowa, które wydawały się być tak mądre i przemyślane jak na 14-latka “oni są bezmyślni, bo dzisiaj się bawią zamiast jakoś wystartować w przyszłość, a młodość zaraz minie i będą żałować, że nie osiągnęli w życiu więcej”. 

Jesteśmy z rocznika 90′. Powinniśmy mieć już tytuł inżyniera itd. Jednak powody, dla których ja nie skończyłem jeszcze studiów, a dla których on są tak odległe od siebie. 

Jak już pisałem w poprzednim poście, uważam że to co oferuje mi uczelnia w mojej branży jest spóźnione kilka lat. Materiał jest tak naprawdę w wielkim procencie nieprzydatny w pracy. Wiem co mówię, uwierzcie. Tak więc omijam raczej zajęcia, zdaję tylko te przedmioty, które zdać najłatwiej i skupiam się na pracy zawodowej – zakładam, że prędzej czy później te studia skończę. Jednak strasznie uwielbiam to co robię (jak byłem bezrobotny programowałem minimalnie 6h dziennie, w piątek świątek i niedzielę), teraz kiedy znowu mam pracę to spędzam nad kodem jeszcze więcej czasu – to jest to co kocham, to jest to co w życiu chcę robić. 

Mój przyjaciel natomiast krótko po wakacjach zerwał z dziewczyną. Od tamtej pory na palcach rąk policzyłbym dni, w których był trzeźwy (pije dla imprezy, nie z żalu, a przez jego łóżko przewalają się duże ilości przypadkowych panienek. Rozstanie to była jego świadoma [zresztą bardzo dobra moim zdaniem] decyzja). Opowiada mi o kole naukowym itd. ale mam wrażenie, że go wcale to nie pociąga – chce bardziej się tym zająć z obowiązku, z potrzeby bycia ambitnym, a nie z samego jestestwa. Prawdopodobnie uwali kolejny rok. Ma na barkach kredyt studencki i masę innych zobowiązań (część również finansowych). Czy powinienem mu teraz zacytować jego słowa z przed lat? Zaszedł już tak daleko – o wiele dalej niż nasi znajomi z gimnazjum – a zaczyna pikować w ich kierunku w zatrważającym dla mnie tempie. Wspominałem mu już delikatnie, że przegina, zwracała mu uwagę moja dziewczyna – jednak on to zbywa, że wszystko jest OK, że w końcu weźmie się w garść. 

Nie mam zbytnio odwagi, żeby robić prawdziwą interwencję, opierdolić go z góry na dół – nie wiem na ile to przyniesie efekty, nie wiem na ile nasza przyjaźń jest silna by taką próbę wytrzymać. Na pewno znajdzie się mnóstwo teoretyków, którzy nakażą mi iść, walić prosto z mostu – dla mnie to jednak nie jest takie proste, ponieważ ode mnie to też będzie wymagało mnóstwo siły psychicznej, na którą nie wiem czy mnie stać. Poza tym nie wiem jak to zostanie odebrane czy jako troska, czy jako oskarżenie, czepianie się. Przecież jest dorosły – powinien wiedzieć co robi. Tylko mam wrażenie, że w tym co robi jest “bezmyślny, bo dzisiaj się bawi zamiast jakoś wystartować w przyszłość, a młodość zaraz minie i będzie żałować, że nie osiągnął w życiu więcej”.

One response

  1. Monika

    Leko Stronniczy – dzienna dawka odpoczynku, masz rację, że ich polecasz:)
    Co do kumpla – znacie się tak długo, że (na przykładzie moich długoletnich przyjaciół) nie powinno być żadnego tematu, którego nie możecie poruszyć. Gdybyś Ty przeginał, chciałbyś, żeby ktoś Tobą potrząsnął? Ja bym chciała. Może byłabym na początku zła i trochę w szoku, ale podziękowałabym. Teraz albo za parę lat. Cenię sobie swoją przyjaciółkę m.in. za to, że wiemy, kiedy nawzajem powiedzieć sobie “ogarnij się” i dać na otrzeźwienie ‘w pysk’. Jeśli już masz na tyle szczęście, że znalazłeś osobę, którą możesz nazwać przyjacielem, to (jak dla mnie) to obowiązek, by wyciągać takich ludzi z kanału. Wiesz, oni nie rosną na drzewach 🙂
    Btw. W kwestii zawodowej – gratuluję ‘amerykańskiego’ podejścia do biznesu – każda potencjalna porażka to doświadczenie, nie klęska. Tak trzymaj:)

    November 20, 2012 at 12:09 pm

Leave a comment